Teksas: Na co patrzyli przechodnie 19 kwietnia 1993 roku?

21:07 1 Comments A + a -

Dziwne rzeczy działy się w kwietniu 1993 roku w Teksasie.

Są chwile gdy cierpliwość osiąga swoje granice a emocje decydują za nas. Chwile, gdy nie sposób odpuścić i gdy wie się dokładniej niż kiedykolwiek wcześniej, o co się walczy.

[...] w pewnym momencie Steve Schneider oświadczył: „możecie obrócić nas w popiół, zabić, cokolwiek.”
Koresh powiedział FBI, „Jeśli pragną krwi, to nasza krew czeka tu na nich”...
The Davidian Massacre - Carol Moore 

Vernon Wayne Howell urodził się 17 sierpnia 1959 r. w Houston. Jego matka miała wtedy 14 lat. 
Przestał chodzić do szkoły nim rozpoczął dziewiątą klasę. Chciał zająć się muzyką, grał na gitarze. Goniąc marzenia wyjechał do Hollywood, by tam rozpocząć karierę gwiazdy rocka. Z czasem nabrał cech odpowiadających takim gwiazdom, a przynajmniej stereotypowi takich gwiazd- był bardzo pewny siebie, niepokorny, teatralnie wręcz bawił się swoim wizerunkiem. Miał także słabość do ładnych kobiet. Rynek muzyczny nie docenił jednak jego starań. Trzeźwo myślący Vernon wrócił więc do Teksasu i osiedlił się w Waco. 

Miasto to wkrótce stało się miejscem dramatu dziesiątek niewinnych ludzi i owianej tajemnicą zbrodni.  

Niedługo po przeprowadzce Vernom dołączył do wyznawców Gałęzi Dawidiańskiej. Jego niespotykana zdolność deklamowania i interpretowania wersów Biblii pomogła mu zdobyć zaufanie i sympatię członków ugrupowania. 

W wieku 24 lat ożenił się z 14-letnią dziewczynką- Rachel Jones. 
Po śmierci żony przyszło mu walczyć o przywództwo z jej synem- Georgem Rodonem, która to walka zakończyła się doprowadzeniem do zamknięcia Georga w szpitalu psychiatrycznym. 

W 1990 roku Vernon zmienił imię i nazwisko. Stojąc już na czele Gałęzi Dawidiańskiej postanowił nadać sobie imiona po dwóch królach. Od tej pory będzie Davidem Koreshem. I to nazwisko właśnie przejdzie do historii.

Koresh: Nie boimy się rządu, jeśli mamy zginąć za to w co wierzymy, zrobimy to. Nie dbam o to czy zginę.
Dick DeGuerin: Można było wyczuć narastającą obawę, że nasze działania tylko pogłębiają ich upór.

David ogłasza się mesjaszem. Mesjaństwo to, jak twierdzi daje mu prawo, a nawet powinność posiadania co najmniej 140 żon, bez względu na ich wiek. Wkrótce 12-letnie dziewczynki rodzą dzieci Koresha. Miał od 3 do 14 potomków.

W książce Tajne kulty zła, Ray Black opisuje:
Koresha oskarżono o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad dziećmi przebywającymi we wspólnocie, co spowodowało, że władze zaczęły dokładnie przyglądać się tej sprawie.

Koresh w tym czasie udoskonalał swoje techniki prania mózgów członków sekty.
Przepowiedział apokalipsę. Apokalipsę, którą miało poprzedzać ostatnie ważne wydarzenie. Koresh datował ją na rok 1995. Kazał swoim ludziom zakopać pod ziemią szkolny autobus, który miał posłużyć za schron.

Zaczął się również zbroić. Sprowadził broń automatyczną do swojej siedziby i wpajał członkom sekty, że muszą się bronić, gdyż koniec świata zacznie się od ataku władz na siedzibę mesjasza.

A tym, co dzieje się za murami tajemniczego białego budynku żywo interesowali się już lokalni dziennikarze oraz ATF (Biuro ds. Kontroli alkoholu, Tytoniu oraz Broni Palnej). W krótce dołączyło do nich również FBI.
Rozpoczęła się niezgrabna współpraca tych trzech organów. Zgromadzone wspólnie materiały na temat działalności ugrupowania zostały opublikowane w lokalnej gazecie. Następnego dnia, pod siedzibą Koresha staneli agenci. Ten przywitał ich kompletem 131 członków Gałęzi Dawidiańskiej i ekipami telewizyjnymi. Planowany nalot bowiem przestał być tajemnicą już dużo wcześniej, w chaosie jaki był nierozłącznym elementem przygotowań trudno było utrzymać plany w sekrecie.

Padł strzał. Strzał do dziś będący przedmiotem sporów. W pierwszej i oficjalnej wersji, to członkowie sekty otworzyli ogień. Jeden z agentów przyznał jednak, że być może to ATF strzeliło jako pierwsze do zbłąkanego psa, który wydał się im niebezpieczny. Strzelanina zakończyła się ofiarami śmiertelnymi po obu stronach oraz licznymi rannymi.

Ray Black opisuje: 
W tym momencie na scenę wkroczyło FBI, zupełnie nie rozumiejąc powodów dla których Koresh i jego uczniowie nie chcieli się poddać. A przecież ich zachowanie miało swoje uzasadnienie, ponieważ już samo pojawienie się wrogów tego feralnego zimowego dnia uznane zostało przez Koresha za niechybny początek apokalipsy, jak zresztą wielokrotnie widział to w swoich wizjach.

Metody agentów zdawały się nie zdawać egzaminu, a czasem wręcz nakręcać fanatyzm Koresha.

Oto fragment negocjacji:
16 kwietnia 1993 r.

Koresh: Jak się nazywają ci dwaj teologowie?
Steve Schneider: Philip Arnold i Jim Tabor.
Koresh: Philip Arnold i Jim Tabor, którzy pokazali, że są szczerze zainteresowani tymi rzeczami, rozumiesz? Mogę więc spędzić całe życie w więzieniu i ludzie będą mogli śmiało podchodzić i zadawać wszystkie głupie pytania, które chcą – bo nie będą mnie raczej pytać o znaki. Spytają:
"ooo, molestujesz małe dziewczynki?", "Jadłeś dzieci?", "Składasz ofiary z ludzi?", "Produkujesz broń automatyczną?" [...] To jest to, czego chcą – sensacja.

Każde zerwanie negocjacji skutkowało wjazdem buldożerów i burzeniem fragmentów ścian budynku, niszczeniem samochodów i innego sprzętu. Koresh skomentował to następująco:
Ja - ah - Oni – Oni wciąż robią rzeczy które udowadniają nam, że oni – że oni nie czynią nic dobrego w tym co robią, I ja po prostu – po prostu sugeruję żeby tego nie robili.

Wojna psychologiczna:
Zaraz po strzelaninie w głowach FBI narodził się pomysł tortur psychologicznych.

Ray Black opisuje:
Podczas oblężenia rolę głównego doradcy w kwestii oddziaływań psychologicznych pełnił Igor Smirnow z Moskiewskiego Instytutu Psychokorekcji, gdzie przez dziesięć lat pracował nad urządzeniem, które rzekomo mogło zaszczepiać określone myśli w głowie pacjenta. W tym przypadku FBI chciała użyć owego narzędzia w celu wpuszczenia w umysł Koresha głosu Boga, nakłaniającego przywódcę sekty do poddania się. Co ciekawe, głosu samemu Bogu miał użyczyć znany aktor Charlton Heston. 
Pomysł ten jednak zarzucono.

FBI próbowało "wykurzyć" Koresha i jego ludzi oświetlając dom olbrzymimi reflektorami przez całe noce, puszczając (nie raz całodobowo) z wielkich głośników jazgot wierteł dentystycznych, odgłosy zarzynania królików, śpiewów tybetańskich mnichów, ciągłe sygnały telefoniczne, tykanie zegara, ryk krów i dźwięk startujących samolotów.1

FBI ponadto nękało wyznawców ciągłym powtarzaniem nagrań z negocjacji.
Na jakiś czas pozbawiono członków sekty kontaktu z mediami. Wstrzymano dostawę mleka dla dzieci.

Z agentami współpracowali teologowie, którzy tłumaczyli niezrozumiałe dla służb biblijne przesłania Koresha słane przez słuchawkę telefonu. Negocjacje trzeba było przeprowadzić o tyle umiejętnie, że Koresh i jego ludzie byli pewni, że nadciąga koniec. Liczyła się dla niech jedynie Boża jurysdykcja.

Kolejnym i ostatnim pomysłem FBI było wpuszczenie gazu łzawiącego. Miał być nieszkodliwy.


Skutek następnych wydarzeń okazał się tragiczny:

Godzina
Wydarzenie
05:50:00 Agenci dzwonią do siedziby sekty z ostrzeżeniem o rozpoczęciu natarcia czołgami i radzą się ukryć. Wyznawca, który odbiera słuchawkę nie odpowiada, lecz wyrzuca telefon przez frontowe drzwi.
06:00:00 Taśmy nadzoru nagrywają człowieka w domu mówiącego "Wszyscy wstawać, zacznijmy się modlić"... "Pablo, wysłałeś to?"..."Huh"..."Czy wysłałeś?"... "W korytarzu"... "Wysłałeś to, prawda?"
06:04:00 Opancerzony pojazd z taranem oraz urządzeniem do pompowania gazu łzawiącego wjeżdża do środka zostawiając wyrwę o wysokości 8 stóp i szerokości 10 stóp.
06:10:00 Taśmy nadzoru rejestrują: "nie wylewaj całego, może się przydać później"... "wyrzuć gaz łzawiący". Nagrano negocjatora FBI mówiącego "Już czas abyście wyszli". Taśmy nadzoru nagrały głos mężczyzny- "Co?", a następnie "W życiu".
06:12:00 Taśmy nadzoru zarejestrowały wyznawców mówiących "Zabiją nas", "Nie chcą nas zabić".
07:23:00 Taśmy nadzoru zarejestrowały mężczyznę: "Paliwo musi być rozlane dookoła. Drugi mężczyzna: "Tutaj są dwa kanistry".
08:00:00 Opancerzony pojazd z taranem przebija się na drugie piętro i po kilku minutach kolejna dziura zostaje utworzona na tyłach budynku. Pojazd wycofuje się.
09:00:00 Wyznawcy rozwijają szyld z napisem "Naprawcie nasz telefon".
09:13:00 Opancerzony pojazd przebija się przez drzwi frontowe i wrzuca więcej gazu.
09:16:00 Taśmy nadzoru nagrywają rozmowę pomiędzy Davidem Koreshem i Stevem Schneiderem:
Koresh: Mają dwa kanistry paliwa Coleman tam na dole? Huh?
Schneider: Puste.
Koresh: Obydwa?
Schneider: Nic nie zostało.
10:00:00 Zauważono człowieka machającego białą flagą w południowo-zachodniej części budynku. Przez megafon zostaje powiadomiony, że jeśli się poddaje, powinien wyjść na zewnątrz. Nie wychodzi. W tym samym czasie Schneider wychodzi aby odebrać telefon.
11:30:00 Przez kolejną dziurę na froncie zostaje włączone więcej gazu.
11:40:00 Taśmy nadzoru nagrywają człowieka mówiącego "chcę mieć ogień z tyłu", później "niech płonie".
11:43:00 Kolejny gaz zostaje wrzucony za pomocą opancerzonego pojazdu, który dostał się do pomieszczenia gdzie – jak podejrzewa FBI- ukrywają się wyznawcy.
12:03:00 Wieżyczka opancerzonego pojazdu uderza o róg pierwszego piętra po prawej stronie.
12:08:00 Pierwszy zauważony ogień pojawia się w dwóch miejscach na przodzie budynku, pierwszy po lewej stronie frontowych drzwi na drugim piętrze (dym, a potem mały płomyk ognia), drugi, jakiś czas później daleko po prawej stronie budynku, oraz trzeci na tyłach. Agenci twierdzą, że członkowie Gałęzi Dawida wzniecili ogień, powołując się na zauważonego mężczyznę ubranego w czerń, pochylonego ze złożonymi rękami i wywołanym przez niego ogniem.
12:09:00 Ruth Riddle wychodzi z dyskiem komputerowym, zawierającym list Koresha.
12:10:00 Ogień szybko się rozprzestrzenia niesiony wiatrem. Budynek nie jest dobrze skonstruowany i spala się szybko.
12:12:00 Zostaje wezwana straż pożarna. Dwa wozy strażackie Waco zostają wysłane. Po chwili Bellmead również wysyła dwa pojazdy.
12:22:00 Wozy strażackie Waco przybywają na miejsce, Bellmead przybywa po chwili.
12:25:00 Wielki wybuch po lewej stronie. Jeden obiekt wylatuje w powietrze...
12:30:00 Część dachu się zapada. Ma miejsce kilka eksplozji, słychać odgłosy strzałów z pistoletu, jak podaje FBI, wywołane jest to spalaniem się amunicji.
12:43:00 Według danych straży pożarnej, pozostałe wozy strażackie przybywają na miejsce.
12:55:00 Ogień zaczyna się wypalać, budynek jest zrównany z ziemią.
15:45:00 Źródła donoszą o śmierci David'a Koresh'a.
Na podstawie akt sprawy - zobacz źródło


Z pożaru uratowało się jedynie 9 osób, wszystkie dorosłe. 
Jednym z ocalałych był Timothy McVeigh. Dwa lata później wysadził on Murrah Federal Building w Oklahomie. 




Ciało Davida Koresha znaleziono niedaleko drzwi. Zginął, a wraz z nim 76 członków sekty, w tym 17 dzieci. 
Narodziło się pytanie, czy można było uniknąć tylu ofiar? 

Wierzę, że to rząd był winny. Nie obchodzi mnie co mówią, jak bardzo starają się zrehabilitować, mam dowody, że gaz CS był łatwopalny, nawet samo-zapalny. Nie wierzę, że dobrze zrobili używając czołgów do wdarcia do budynku gdzie były kobiety i dzieci.
      ~Renos Avraam

Tragedia dziesiątek niewinnych ludzi była spowodowana niedociągnięciami ze strony służb, nieznajomością metod porozumiewania się z osobami fanatycznie religijnymi, być może niewystarczającym doświadczeniem w tym zakresie. Przypomnijmy, że chodziło jedynie o schwytanie przywódcy sekty. To on był oskarżony i to on stanowił zagrożenie. Ogień pochłonął jednak także 76 niewinnych ludzi, w tym kobiety i dzieci. Cała sprawa ma również wiele znaków zapytania, których nie sposób dziś wyjaśnić. Pogmatwane zeznania, poprawiane raporty, brak odpowiedzi na proste pytania. 
Można było rozegrać to inaczej. Były pomysły. Były rady specjalistów. 

Ray Black napisał: 
Na zawsze pozostanie tajemnicą czy Koresh był jedynie człowiekiem niezrównoważonym psychicznie, czy też prawdziwym szaleńcem.

Rozdział zaś, zakończył autor pytaniem:
A co, jeśli Koresh naprawdę był Mesjaszem...?




1 Carol Moore, The Davidian Massacre 

1 komentarze :

Write komentarze
Anonimowy
AUTHOR
9 grudnia 2015 21:11 delete

Fajne (y)

Reply
avatar