Tęgi umysł, niepojęta kreatywność, myśli, które łączą się w całość w mgnieniu oka. Geniusze genialni się rodzą lub osobliwość tę nabywają. Za jaką jednak cenę? Pomijając kwestie tak oczywiste i zwyczajne jak brak czasu, nieraz rodziny, często umiejętności beztroskiego spojrzenia na rzeczywistość czy choćby efektywnego odpoczynku, w ogromnej liczbie przypadków problemem staje się... postradanie zmysłów. Umysł geniusza- rzecz jasna- pracuje inaczej niż umysł przeciętnego Kowalskiego. Pytanie brzmi- do jakiego stopnia inaczej?
Montanus- pisze Lombrosso- opanowany bojaźnią samotności i wielki fantasta skończył na tym, że uważał się za przemienionego w ziarno jęczmienia, wobec czego nie chciał wychodzić z domu bojąc się, żeby nie zjadły go ptaki.
Robert Schumann
Niemiecki kompozytor okresu romantyzmu, charyzmatyczny artysta, który całe swoje życie
poświęcił muzyce. Zachwycił się ponoć koncertem Nicollo Paganiniego i natchniony dźwiękiem jego skrzypiec zadecydował jak będzie wyglądało jego życie. Wybrał pianino.
Poznawał ludzi ze świata muzyki, zakochał się w niej i jej właśnie poświęcał wczesne poranki i ciemne wieczory.
Kiedy nie mógł grać (z powodu kontuzji palca prawej ręki), rozpoczął wydawanie pisma o tematyce muzycznej.
Już w 23 roku życia stał się lipomaniakiem, a w 46 roku życia zaczęły prześladować go stoliki mówiące, później zaś widział tony, które zlewały się w akordy, wreszcie w całe utwory. Beethoven i Mendelssohn z grobów dyktowali mu różne melodie- pisze Lobrosso.
Lipomania- mania prześladowcza.
Jego żona pisała po latach: Wierzył niewzruszenie, że unoszą się wokół niego aniołowie, podając mu najwspanialsze objawienia - wszystko w postaci muzyki.
Sam Schumann opowiadał, jak głosy anielskie zmieniły się w głosy demonów, którym towarzyszyła okropna muzyka.
Co ciekawe, Schumann zdawał sobie sprawę z tego, że jego myśli szaleją, że coś w jego głowie się zmienia i postępuje niepokojąco szybko. Ostrzegł swoją żonę, że być może przyjdzie dzień, gdy nie odróżni jej od dzikich bestii jakie atakowały jego umysł. Prosił ją, by pozwoliła mu odejść do szpitala.
W 1854 roku Schumman rzuca się w nurty Renu. Zostaje jednak uratowany. Umiera w Bonn, w zakładzie Endenich, w którym kazał się zamknąć. Nie pożegnał się ani ze swoją żoną (którą ubóstwiał), ani z dziećmi.
Girolamo Cardano
Włoski matematyk, astrolog i lekarz.
Cardano, o którym współcześni mówili, że jest człowiekiem wielkim, a zarazem głupszym od niemowlęcia, Cardano, który pierwszy odważył się skrytykować Galena, wyłączyć ogień spomiędzy żywiołów i nazwać obłąkanymi czarowników i świętych katolickich, ten genialny Cardano był synem, bratem i ojcem wariatów i sam wariatem przez całe życie- tak o nim pisze Lombrosso.
Dziś uczą się studenci o wzorach Cardana nie wiedząc, że do twórcy ich bolączek mówiły ludzkim głosem koguty, i że na co dzień (w pewnym okresie) towarzyszył mu dobry duch, duch zmaterializowany i posiadający umiejętności realnie-fizyczne. I tak oto gdy Cardano napisał receptę, w której pomylił lek, ta zaczęła skakać po stole ostrzegając go (!), że zapisał zły medykament.
Widział nieraz ognie i błyski na spokojnej przestrzeni, widział Tartar wypełniony szkieletami, odczuwał trzęsienia ziemi, których inni nie odczuwali.
Wreszcie Cardano był przekonany- opisuje Lobrosso- że prześladują go i szpiegują wszystkie rządy, że występuje przeciw niemu cały legion wrogów, których nie znał nawet z nazwiska i nigdy nie widział.
Sam Cardano przyznał się do tego, że w swoim życiu, razy cztery, zauważył w sobie oznaki zupełnego obłąkania, zawsze podczas pełni.
Oprócz tego był Cardano masochistą.
Syn jego został stracony jako truciciel, co do głębi wstrząsnęło mężczyzną, jako że darzył go bardzo mocnym uczuciem. Cierpiał więc męki straszliwe, dopóki nie nawiedził go we śnie głos zdziwiony jego katuszami. Poradził mu, żeby włożył sobie do ust kamień, który nosi zawieszony na szyi, a ilekroć dotknie go wargami, ból odejdzie. Zaraz po obudzeniu Cordano wykonał polecenie i uczuł, że cierpienie minęło. W pewnym okresie swojego życia (przez półtora roku) wyjmował szmaragd z ust tylko podczas jedzenia lub publicznych wykładów.
Cardano przepowiedział swoją śmierć. Nadszedł wreszcie ten dzień, w którym miało się wypełnić jego przeznaczenie. Śmierć jednak uparcie przyjść nie chciała, więc Cardano popełnił samobójstwo i tak odszedł ten wybitny matematyk, lekarz i astrolog.
3. Torquato Tasso
Włoski poeta pisał o sobie:
Jestem szaleńcem i dziwi mnie, że dotychczas nie zostały spisane te rzeczy, o których mówię sam z sobą, wyobrażając sobie jednocześnie, że różni ludzie, królowie i cesarze, oddają mi cześć i świadczą łaski.
A oto fragment jego wiersza:
Zmęczony jestem ciągłym zjawianiem się w myśli mojejWidm to posępnych i smutnych, to znowu Wesołych albo jasnych- jak mi się wydaje; Prowadzę z nimi próżno walkę niebezpiecznąI ciężką.
4. Nikolaus Lenau
Nikolaus Lenau, autor Fausta, umarł 21 sierpnia 1850 roku. Jego ostatnie słowa brzmiały: Lenau jest nieszczęśliwy.
Geniusz tańczy pod rękę z obłąkaniem, z tego wynika. Czy więc warto? Gdyby mieli wybór, gdyby mogli, po doświadczeniu tego, z czym przyszło im się mierzyć zdecydować, czy takie życie, pomimo iż utrwalone na kartach historii być może wieczyście, jest tym, o co warto walczyć?
Wśród studentów prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim krąży historia o egzaminie, który nazywał się Koroną. Składał się on z kilku części, które należy zdać, a które do zdania są szalenie trudne. Dlatego pierwsze terminy zazwyczaj skazane były na porażkę. Był jednak pewien student, który zaliczył Koronę za pierwszym razem, otrzymując przy tym nawet dobry wynik. To, co zdawało się niemożliwe, okazało się do wykonania, ktoś by powiedział "wystarczy chcieć". Następnego dnia student ów wbiegł do Biblioteki Jagiellońskiej z dzidą, machając nią na wszystkie strony.
Psychiatrzy, po dokonaniu wywiadu i wnikliwych analizach, stwierdzili, że chłopak ten tak bardzo chciał zdać ten egzamin, tak długo się do niego szykował, że gdy wreszcie udało mu się dojść do celu, zwariował.
Niezwykle rozbudowane i ciekawe analizy w temacie obłąkanych geniuszy przeprowadził włoski psychiatra, antropolog i kryminolog Cesare Lombrosso. Zamieścił je w swojej książce "Geniusz i obłąkanie", do której przeczytania gorąco zachęcam wszystkich zainteresowanych tematem.